Rozważanie na V Niedzielę Wielkiego Postu
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
Normalny trzydziestokilkuletni mężczyzna zaczyna mówić o śmierci, o swojej śmierci. Zresztą to już nie pierwszy raz. Ale do tych słów nie można przyzwyczaić się. Te słowa muszą wzbudzać emocje, nawet u samego Jezusa. Gonitwa myśli, lęk przed cierpieniem, śmiercią… Tylko czym jest śmierć? Pomostem między życiem na tym świecie a życiem wiecznym? A może tylko tablicą informacyjną: koniec obszaru zabudowanego?
Pewnie kiedyś łatwiej było rozmawiać o śmierci, kiedy żyło się i umierało w domu. Dzieci widziały umierające babcie, dziadków, rodzeństwo, rodziców… Naturalny rytm życia, bliskość ziemi, która umierała każdej jesieni i budziła się do życia każdej wiosny; zachody słońca i kolejne jutrzenki. To wszystko pozwalało zaakceptować „przemijanie”.
W słowach Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Jeśli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, pozostanie samo…” (J 12,24), pobrzmiewa gdzieś świadectwo Jana Chrzciciela, zresztą także odnotowane przez Jana Ewangelistę: „Potrzeba aby On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3,30). Jan rozumiał Jezusa… ale i zrozumiał swoją misję, rozumiał po co i dla-czego (kogo) żyje. Odnoszę wrażenie, że obydwie te osoby łączyła wyjątkowa więź – współodczuwanie, oparte nie tylko na bliskości emocjonalnej, ale przede wszystkim na wsłuchaniu w wolę Ojca i pragnieniu wypełnienia jej aż do końca.
Pierwszy raz tak dobitnie usłyszałem słowa o ziarnie w Gnieźnie, podczas jednej z pielgrzymek Jana Pawła II. Byliśmy tam całym Seminarium… Wtedy też, tak bardzo spontanicznie, pojawiły się we mnie słowa, które umieściłem wkrótce na obrazku prymicyjnym:
Spal mnie Panie na węgiel
Dzieciom służący do rysowania słońca
Pachnącego jabłkami w jesienne popołudnie.
Później lęk przed samotnością był silniejszy, za każdym razem, kiedy podczas kolędy wchodziłem do domów moich starszych wiekowo parafian i wręcz czułem oddech śmierci na plecach. A przecież to ziarno, które nie obumiera, zostaje samo… Zmiana sposobu myślenia, wartościowania, w końcu i wewnętrzna wolność…
Drogi Czytelniku… Wybacz ten osobisty ton, ale nie potrafię inaczej pisać o dzisiejszej Ewangelii. Czuję się poruszony tym Słowem, i kiedy konfrontuję z Nim lata życia, dostrzegam, jak wiele dobry Bóg potrafi „przemienić”. Niech i Twoje lęki, pustkę samotności wypełni Pan swoją obecnością…
Św. Janie Chrzcicielu wesprzyj nas…