Rozważanie na II Niedzielę Wielkiego Postu
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Wydrukuj
Dynamika życia duchowego, to przeplatające się pocieszenia i strapienia duchowe. Czytając tekst dzisiejszej Ewangelii nie sposób odnieść wrażenia, że uczniowie przebywający na górze w bliskości Mistrza, doświadczają właśnie pociechy. Piotr sam zresztą mówi: „Rabbi, dobrze, że tutaj jesteśmy (…)”. To takie ludzkie – chcieć czuć się szczęśliwym, zadowolonym, pozytywnie wewnętrznie poruszonym.
Relacja z Jezusem nie jest pozbawiona i takich sytuacji. Radość, wewnętrzny spokój, po pro-stu „żyć nie umierać”. Chwile duchowych uniesień, poczucie bliskości Boga to jak „ładowanie akumulatorów”. Pamięć o takich zdarzeniach pomaga w chwilach strapień, kiedy Bóg wydaje się być odległy, nieodczuwalny i jakby wcale niezainteresowany naszym losem. Noc ciemna, wewnętrzna pustka, osamotnienie to także element „drogi” chrześcijanina. Być może właśnie na takie trudne dni Jezus chciał przygotować swoich uczniów, zapraszając ich do udziału w „przemienieniu”.
Umiejętność „wydobywania” z własnego życiowego doświadczenia pozytywnych doświad-czeń, pomaga w pewnym stopniu „obronić się” nie tylko przed duchowymi kryzysami, ale także zapewnia szybszy powrót do psychicznej równowagi, kiedy zachwiane zostaje nasze poczucie własnej wartości. Warto też pamiętać, że pozytywne emocje szybciej ulegają „wypa-leniu”, stąd też potrzebują wzmocnień, chociażby przez przywoływanie ich z pamięci. Inaczej rzecz ma się z trudnymi emocjami – niewiele potrzeba, aby taki stan utrzymywał się przez dłuższy czas.
Drogi Czytelniku…! Dzisiejszym rozważaniem wielkopostnym zapraszam Cię do przypo-mnienia sobie sytuacji z życia, o których mógłbyś powiedzieć: „tutaj mnie Pan dotknął”, „tutaj poczułem Jego bliskość”. To jak przeglądanie zdjęć z młodości, z wakacji, z rodzinnych uroczystości – dużo radości, ale i jakaś w tym wszystkim tęsknota za sytuacjami, kiedy czuli-śmy się dobrze z sobą, z innymi, wręcz nostalgia.
Dobrze jest mieć „pod ręką” takie pozytywne doświadczenia, po które można sięgnąć w chwili, kiedy „świat wali się na głowę”, albo gdy nic nie udaje się, a może wtedy, kiedy pust-ka staje się wszechogarniającym i wręcz zniewalającym uczuciem.
Święty Ignacy z Loyoli, wspominany już przeze mnie w zeszłym tygodniu, proponuje, aby w sytuacji duchowych strapień przypominać sobie momenty z życia, kiedy byliśmy doświad-czani pociechami od Boga. A wszystko po to, aby nie ulec nastrojowi chwili, pokusie, którą można byłoby wyrazić słowami: „nic dobrego Cię nie spotka”, „Twoje życie jest bez sensu”, „jesteś do niczego a Bóg, no cóż już dawno przestał cię lubić…”. Przeżywając strapienia du-chowe, łatwo zanegować to wszystko, co wcześniej wydarzyło się w relacji z Jezusem, pod-dać w wątpliwość sens powołania, podjętych dobrych decyzji. Jakże potrzeba wówczas wsparcia kogoś, kto spojrzy na całe to nasze życie z boku… kierownik duchowy, przyjaciel, stały spowiednik? Tylko podpowiadam… bo nie jesteś sam.
Święty Ignacy z Loyoli, módl się razem z nami…